Alexander Skunder Bogohossian "Antyczna mgła", 1975 |
Jest rok 1957. W Addis Abebie, stolicy Etiopii jest
gorąco. To kolejny dzień lata, które tu, na północy Afryki, bywają niezwykle
gorące. Profesor Stanisław Chojnacki wchodził do swojego gabinetu na The
University College, pierwszym uniwersytecie w kraju, otwartym z pompą 6 lat wcześniej
przez cesarza. Za chwilę zmieni się jego życie...
#ODKRYCIA Mocnej Kultury
"Gorąco, ale w końcu do Sahary, Jemenu na Półwyspu Arabskim i pustynnej Somalii jest raptem kilkaset kilometrów" - pomyślał i otarł pot z czoła. Wiedział, że tu jest i tak chłodniej, niż w reszcie kraju, bo żar łagodzi wysokość na jakiej leży miasto - stolica Etiopii jest jednym z najwyżej położonych miast świata.
Kilka minut później usłyszał pukanie do drzwi.
"Proszę!" - powiedział po amharsku, oficjalnym języku Etiopczyków.
Nauczył się go, bo od kilku lat mieszkał w tym kraju, który pokochał wielką i serdeczną miłością. W drzwiach stanął wysoki, wręcz chudy, młody chłopak, wyglądający
na 16 – 17-latka.
- Dzień dobry panie profesorze, mam pytanie. Chciałbym u pana uczyć się malarstwa. Czy to możliwe? - zapytał
Chojnacki zaciekawił się, bo rzadko go o to pytano, mimo
że świetnie znał sztukę etiopską, a prywatnie malował od lata akwarele.
20 minut później, gdy chłopak wyszedł z gabinetu
Chojnacki już wiedział - to będzie wielki człowiek i ja muszę dać mu wiedzę.
Kilkanaście dni później Alexander Skunder Bogohossian zaczął lekcje u
profesora.
Skunder w latach 70. XX wieku |
Budujący "mosty"
Czy tak było? Może mniej dokładnie, może profesor
Chojnacki pomyślał coś innego, ale fakt faktem - Skunder rozpoczął u niego
naukę w pod koniec lat 50. XX wieku. Profesor miał rację, widząc w tym młodym człowieku
wielki potencjał. Gdy Bogohossian umierał w 2003 roku, był guru etiopskich
artystów, a młodzi adepci sztuki z jego kraju potrafili podążać za nim, aż do
Nowego Jorku.
Wiele lat później, prestiżowy New York Times umieścił Skundera na specjalnej
liście „65. Artist Who Bridged Africa and West” („65 Artystów, którzy połączyli
Afrykę z Zachodem”).
O malarzach i artystach z Afryki mówi się u nas rzadziej
niż o białych nosorożcach. Dlatego dzisiaj poświęcę wpis temu artyście, tym
bardziej, że 4 maja mija kolejna rocznica jego odejścia.
Czarna pięść
Wiem, że ma to niewielkie znaczenie, ale już imiona
rodziców Skundera pokazują, z jak niesamowitej rodziny pochodził, co musiało wpłynąć
na jego kreatywność. Jego matka 👰, Weizero Tsedale Wolde Tekle (ciekawe jak
mówiono do niej zdrobniale, „Wejzi”? 😃), była Etiopką. Jego ojciec, Ormianin, Kosrof
Gorgorios Boghossian (tu zdrobnienia nawet nie proponuję 😃), był pułkownikiem w etiopskiej,
elitarnej formacji Ochrony Cesarza 💂.
Dlatego w krótkim czasie ojciec został oficjalnym
ambasadorem cesarza Etiopii Menelika II w Europie (wiem, imię cesarza w Polsce brzmi niezbyt dobrze 😉). Dzięki temu już jako 18-latek Skunder mógł wyjechać do Europy by studiować
sztukę.
W Paryżu związał się z senegalskim filozofem Cheikhem AntąDiopem i innymi postaciami w ruchach panafrykańskich. Młodego Skundera zafascynował
zwłaszcza ruch negritude (to słowo można tłumaczyć jako „murzyńskość”), który powstał w 1930 roku w Paryżu w odpowiedzi na rozwój francuskiego
kolonializmu i rasizmu.
Afryka to moja dusza
Négritude miał wielki wpływa na Bogohossiana. To dzięki
niemu skierował swoją sztukę w stronę dziedzictwa Etiopii i Afryki. A warto dodać, że
kiedy my – Polacy, siedzieliśmy w lasach, Etiopia miała już za sobą renesans
kulturalny, a gdy my przechodziliśmy chrzest, egipsko-etiopski kościół koptyjski
miał za sobą 900 lat istnienia (założycielem według tradycji miał być św. Marek Ewangelista).
Ale wróćmy do negritude i sztuki Skundera. Ruch miał na celu
odbudowę znaczenia historii i cywilizacji czarnego człowieka, które były przez białych
traktowane jako margines niewarty uwagi. "Negritudes" byli też dosyć radykalni, odrzucali bowiem wszelkie efekty i wytwory powstałe z asymilacji „czarnych” z kulturą „białych”. Za najważniejsze uznawali zaś „pierwotne wartości murzyńskie”.
Skunder nie był jednak politykiem, ale
artystą. Swój sprzeciw wyraził więc za pomocą sztuki. Naładowany nowymi ideami, po studiach wrócił do Etiopii i
jak tajfun wpadł w środowisko młodych etiopskich artystów zmieniając je na
dobre.
Aleksander Skunder Boghossian "Hommage dla Abebe Bikili", 1980 |
„Bridge over trouble water”
New York Times miał rację. Skunder zbudował z czasem „most” 🌉 pomiędzy sztuką Afryki i Zachodu. Swoimi dziełami oddawał hołd
"niesamowitej różnorodności dziedzictwa Afrykanów", ale mixował je z
nowoczesnymi prądami europejskimi i amerykańskimi.
Z powodzeniem wprowadzał nową jakość, łącząc europejskie
techniki, jak malarstwo olejne i rysunek węglem, z typowo afrykańskimi, jak np. używanie w sztuce skór
zwierzęcych. Mieszał wpływy europejskich abstrakcjonistów i sztuki etiopskich Koptów.
Inspiracje sztuką Paula Klee i Maxa Ernsta łączył z wpływami kubańskiego artysty
Wifredo Lam’a.
Z czasem, dla afrykańskich artystów stał się kimś więcej,
niż tylko malarzem…
Guru
Tak, był dosłownie „guru” – przewodnikiem duchowym i nauczycielem.
Gdy wyjechał do USA, podążyła za nim duża grupa jego etiopskich studentów, by
studiować pod jego skrzydłami na Howard University. Uczył tam przez 29 lat,
kształcąc całe pokolenia afrykańskich artystów.
Jego sława przekroczyła znacznie granice świata sztuki.
Przez ostatnie 20 lat życia był uważany za "Patriarchę" etiopskiej
społeczności w Waszyngtonie.
Z perspektywy czasu wiemy, że był jednym z
najważniejszych twórców 20. wieku, wywodzących się z Afryki. Jego dzieła
znajdują się w kolekcjach największych muzeów świata. Boghossian był na
przykład pierwszym współczesnym afrykańskim artystą, którego prace kupił Musee
d'Art Moderne w Paryżu (1963). Rok później jako pierwszy Afrykanin znalazł się
w zbiorach słynnej MOMA (Muzeum Sztuki Nowoczesnej) w Nowym Jorku.
W 1977 roku
został pierwszym Afrykańczykiem, który zaprojektował tzw. „okładkę pierwszego
dnia” (First Day Cover) dla ONZ.
Zmarł 4 maja 2003 roku w Waszyngtonie, w wieku
65 lat. A co się stało z profesorem Chojnackim?!...
Alexander Skunder Bogohossian "Martwa natura", 1968 |
A profesor…
Profesor Chojnacki przeżył Skundera o 7 lat. Zmarł w Sudbury
w Kanadzie. Zanim odszedł, zbudował gigantyczną „bazę wiedzy” o sztuce
etiopskiej. Opracował historię tej kultury, zbudował pierwszy
Uniwersytet Artystyczny w Etiopii i stworzył katalog zbiorów Instytutu Studiów
Etiopskich Uniwersytetu Addis Abeby. Założył w stolicy University College Museum.
Był nawet bliskim przyjacielem cesarza Haile Selassie (tego, którym
fascynował się "król reggae", Bob Marley, a cała kultura rastafarian z Jamajki uważała zaswojego boga. Serio – nazywali go Zwycięskim Lwem Plemienia Judy, Wybrańcem Bożym, Panem Panów i Królem Królów).
Czy pamiętał, że kiedyś wpuścił do gabinetu chudego chłopaka
z oczami płonącymi z pasji do sztuki? Na pewno.
Skundera nie dałoby się
zapomnieć.
〰〰〰
PS1: ciekawostka - Skunder biegle posługiwał się czterema językami: amharskim, ormiańskim, angielskim i francuskim.
PS2: wiem, że to nijak związane ze Skunderem, ale spodobało mi się Nazwa stolicy Etiopii - Addis Abeba - po amharsku znaczy „Nowy Kwiat”. Ładnie, co nie? 💮💮💮
〰〰〰
Podobała Ci się opowieść o Skunderze i lubisz nieznanych w Polsce, ale fascynujących malarzy? Poczytaj historię Michaiła Wrubla, rosyjskiego malarza, którego "Bóg ukarał, za malowanie Demonów".
〰〰〰
A poniżej kilka dzieł Skundera, miłego oglądania!
Aleksander Skunder Boghossian "Afryka", 1969 |
Aleksander Skunder Boghossian |
Alexander Skunder Boghossian "Ptak Rhondy", 1974 |
Alexander Skunder Boghossian "Antyczna mgła", 1975 |
Wspaniala historia i piekne obrazy ... taka jest wlasnie Afryka .
OdpowiedzUsuń